Love Alarm (2019) — a więc co by było, gdyby wszyscy wiedzieli, co nam leży na sercu

Tytuł nie wziął się znikąd. Love Alarm to produkcja Netflixa, której sezon posiada osiem odcinków. Póki co dane nam jest obejrzeć tylko pierwszy, ale na horyzoncie widnieje szansa na kolejny.

I dobrze.

Zacznijmy jednak od początku. Drama skupia się wokół Kim Jojo (Kim So-hyun), choć może trafniejsze byłoby powiedzenie, że wokół aplikacji komórkowej — tytułowe Love Alarm. Apka po synchronizacji i włączeniu reaguje w promieniu dziesięciu metrów na osoby, które są w nas zakochane. Jak można się domyślić, tragedia murowana.

Kim Jojo jest licealistką, która przez pewien czas aplikacji nie posiada, wymawia się telefonem i choć początkowo myślałam, że to tylko sposób na uniknięcie instalowania Love Alarm, tak faktycznie, po otrzymaniu nowej komórki, apka staje się jej drugim przyjacielem. Choć nie wiem, czy to dobre określenie.

Jojo w teorii ma to, czego pragną złaknione miłości nastolatki, a więc chłopaka, z pozoru w nią wpatrzonego, w praktyce po prostu zachwyconego samym byciem w związku.

Nic nie trwa wiecznie, a na scenę bardzo szybko wchodzi… Dwójka głównych bohaterów?

Muszę się tu zatrzymać. Sądziłam, że to Lee Hye-yeong (Jung Ga-ram) będzie naszym ML, ale myliłam się. Na dłuższą metę sądzę, że dobrze wyszło, aczkolwiek jego rola ograniczyła się po prostu do bycia. Prawdopodobnie w kolejnym sezonie wróci z przytupem, póki co… Nie powiem, bym obdarzyła tę postać sympatią.

Drugą osobą jest Hwang Sun-oh (Song Kang), model i typowy ładny chłopak, który Kim Jojo zainteresował się chyba tylko dlatego, że zakochał się w niej Hye-yeong — jego podobno przyjaciel, notabene.

Na tle dodatkowego, nieco mroczniejsze go wątku na temat skutków powstania samej aplikacji, wypada to dość… niemrawo.

Jednak jakkolwiek absurdalnie rozpoczyna się ten miłosny trójkąt, tak jego poprowadzenie nie jest wcale najgorsze. Widziałam o wiele bardziej beznadziejne produkcję Netflix, ta do nich nie należy, aczkolwiek ostatnie trzy odcinki mocno nadszarpnęły moją cierpliwość, głównie ze względu na swoją absurdalność i rozdmuchanie problemów.

Pod względem ścieżki dźwiękowej nie było źle, nie było też świetnie. Nie zapamiętałam żadnego utworu lecącego w tle, a mam na te z dram osobna playlistę. Cały montaż jest na przyzwoitym poziomie, gra aktorska również.

Chemia między bohaterami… Z tym bywa różnie, jednak i tak dostałam więcej niż w innych dramach o nastolatkach.

Czy jestem w stanie z czystym sercem i sumieniem polecić tę produkcję?

Nie. Doradziłabym poczekać na kolejny sezon, w którym może zostanie wyjaśnione nieco więcej, choć nie jestem pewna, czy dzięki temu zapomnę o ostatnich odcinkach, w których panował chaos. Lub zatrzymać się przed odcinkiem szóstym.

Nie uważam jednak, by czas poświęcony na Love Alarm był czasem straconym. Mimo wszystko przez większość czasu bawiłam się dobrze, a i zobaczyłam sytuacje, których nie uświadczyłam w tego typu produkcjach wcześniej. Myślę, że każdy, kto lubi tego typu klimaty, a nie ma czasu na oglądanie szesnastu lub dwudziestu czterech odcinków, będzie zadowolony.

Jeśli ktoś się pokusi — a może już to zrobił — niech da znać, co sądzi i jakie były Wasze wrażenia!

Skin79 — Ceranol Cream 75ml

Kupiłam ten krem, ponieważ nie było na stronie tego, który stosowałam dotychczas. Wahałam się, ale w końcu dałam się przekonać — zarówno ceną, jak i różowym opakowaniem — co mogę rzec…

Krem jest do użytku codziennego i ma przede wszystkim nawilżać i regenerować. O ile druga kwestia wymagała nieco czasu, o tyle ta pierwsza została spełniona bezproblemowo i szybko. Produktu wystarczy naprawdę niewielka ilość, by pokrył całą twarz, w dodatku świetnie współgra z moim aktualnym kremem BB (Missha). Jak zapowiedzieli producenci, muszę również wspomnieć o tym, że naprawdę reguluje sebum, a moja strefa T miała się przy nim naprawdę dobrze, co jednak nie zdarza się często, a co zdecydowanie jest plusem. Cechuje się również pantenolem i ceramidem w składzie, co działa na cerę ochronnie i regenerująco. Dodatkowo dość mocno wygładza, dzięki czemu nie raz mogłam darować sobie BB. Bądźmy szczerzy, ostatnimi czasy spod masek i tak nic nie widać.

Co jednak wyróżnia Ceranol najbardziej na tle innych to niesamowity, piękny, kwiatowy zapach. Nie spotkałam się jeszcze z kremem tak intensywnym w tym aspekcie i muszę przyznać, że jestem zachwycona.

Stosuje się go do cery wrażliwej i suchej, na mojej mieszanej jednak również się sprawdził, wobec czego mogę tylko podejrzewać, że osoby z suchą będą zachwycone. Rozejrzałam się po opiniach i faktycznie, krem opływa w te pozytywne.

Kosztował mnie stówkę, pojemność ma 75ml, a więc naprawdę sporo, zwłaszcza w tej przegródce cenowej. Póki co prawdopodobnie zastąpi mi na jakiś czas inne kremy.

Ktoś ma, próbował? Osobiście mogę szczerze polecić : )

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij